Kobieta, która mocno obawia się skierowanej w jej stronę krytyki – sama się nią posługuje albo przeciwnie – wypiera i neguje jej istnienie (nie rozpoznając, że negacja jest formą krytyki). Zewnętrzny świat, będąc reprezentacją jej wewnętrznego krajobrazu, idealnie odwzorowuje jej własną relację z jakością wewnętrznego krytyka. Gdy jesteśmy z nim w dobrej, zdrowej i przede wszystkim – świadomej relacji – obawa przed krytyką zanika, bo my same nie patrzymy skrzywionym spojrzeniem na same siebie. Nie jest możliwe, by dostrzegać swoją wartość i wyjątkowość i by nie zauważać jej wokół siebie w świecie. Gdy patrzysz czystym wzrokiem, gdy przyzwalasz sobie na swoją wciąż odkrywaną i zgłębianą autentyczność – jednocześnie, w naturalny sposób – dajesz przyzwolenie na różnorodność otaczającego cię świata, nie krytykujesz go, lecz przeciwnie – się nim zachwycasz. Nasz wewnętrzny krytyk jest bardzo dobrze rozwiniętym oraz zawiłym mechanizmem. Posunę się nawet o stwierdzenie, iż to w dużej mierze jego gestii leży podążanie bądź uśmiercanie naszych pragnień i nasze codzienne samopoczucie. Nie robi tego złośliwie, ale już w dzieciństwie nauczył się, że krytyka jest skutecznym sposobem eliminacji potencjalnych zagrożeń (umniejszam się, więc rezygnuję z wielu poczynań), jak również przynoszenia ulgi (poprzez zajęcie się ocenianiem innych) oraz katalizatorem sztucznie generowanej motywacji (czuję się gorsza, więc będę osiągać, bardziej się starać, by udowodnić swą wartość). Każda z nas wie, jak gorzko smakuje nafaszerowane nieprzychylną oceną spojrzenie, a ponieważ wciąż nawykowo oddajemy się różnym nieuświadomionym mechanizmom zachowań – boimy się krytyki i robimy wiele, by jej nie doświadczać. Jako dziecko, nauczyłyśmy się bać bycia poddaną ocenie. Być może było to częste spojrzenie niezadowolenia matki lub kogoś bliskiego, a może uwagi szkolnej nauczycielki, opinia koleżanki czy inne bolesne wówczas doświadczenie. To właśnie wtedy, za każdym razem po trochu, część zwana naszym wewnętrznym dzieckiem utwierdzała się w przekonaniu, że słowa czy nawet podszyte oceną spojrzenie – są niebezpieczne i należy zrobić wszystko, by tylko jej unikać, by tego nie czuć.
Kobieta, która panicznie obawia się skierowanej w jej stronę krytyki – musi rozpoznać, jak rozbudowaną i zapętloną tworzy w sobie opowieść, której potem się boi. Rozpoznanie przychodzi zawsze z zatrzymaniem i gotowością bliskiego przyglądnięcia się temu, co się w nas naprawdę dzieje.
Obawa przed krytyką potrafi skutecznie blokować nas w życiu, wprowadzać w ciągłe wycofanie i umniejszanie. Wszystko po to, by tylko czuć się bezpiecznie, by być akceptowaną i kochaną. Zauważ jednak, że choć w pewnym stopniu można unikać bycia zewnętrznie skrytykowaną – to jednak – nie masz szans, by uciec przed oceną, która w tobie mieszka i jest na samą siebie skierowana. Nazywa się to auto atakiem i na fizycznym poziomie prowadzi do wielu zaburzeń z zakresu auto agresji (którą potem myślimy, że wyleczymy tabletką podczas gdy ciało już niemal błaga, by zaglądnąć do wnętrza własnych myśli i przywrócić swą wolność).
Nawet jeśli poprzez generowanie dla świata tych częściej pożądanych zachowań redukujesz ryzyko bycia nieprzychylnie ocenioną – to grając tą grę, dusisz i zaprzedajesz swoją duszę i czujesz to zakłamanie pod własną skórą, co automatycznie tworzy pokłady auto agresji, niezadowolenia z samej siebie.
Jak już wspomniałam – krytyka jest niezmiernie wyrafinowanym mechanizmem. Kobieta, która robi wiele , by nie eksponować się na krytykę – gra liczne role, a to sprawia, że tłumi naturalność, która pragnie się przez nią wydobyć i pokazywać światu. Prędzej czy później – to co tłumione – będzie musiało znaleźć ujście. Sposobem na to jest najczęściej niekontrolowana złość, która w późniejszych stadiach przeradza się w apatię oraz projektowanie tego, co ma w nadmiarze – czyli posyłanie jadu kotłującej się w niej negatywnej oceny światu.
Kobieta, która ma stale coś do powiedzenia o innych, by tylko przynieść ulgę samej sobie, by nie patrzeć na siebie. Kobieta ta – nie jest zła, lecz jest ofiarą samej siebie – pozostaje zlękniona i panicznie boi przyjrzeć się sobie i swym niesłużącym mentalnym opowieściom, przekonaniom, których się trzyma, które uznaje za fakty. W ten sposób pozostaje więziona przez własne wyobrażenia i nieuświadomiony wybór, by za nimi podążać. Tymczasem wolność i pełnia życia czekają na nią cały czas cierpliwie, są częścią niej, ale by tak żyć – ona musi się zatrzymać, stawić i naprawdę ze sobą spotkać.
Dla każdej z nas schemat upuszczania nadmiaru pary krytyki przyjmuje nieco inną formę, ale najczęściej jest on ukierunkowany na drugą osobę, samą siebie bądź stanowi mieszankę obu. By wydostać się z tego bolesnego zapętlenia – należy przede wszystkim rozpoznać, że krytyka jest nieistniejącym widmem, balonikiem pompowanym wiarą w cudze słowa czy wyraz twarzy. Słowa, czyjeś niezadowolenie czy skrzywiona mina – nie mogą zrobić nam krzywdy, ale z pewnością robi to nasz ciągły lęk i próby zabezpieczania się przed takowym doświadczeniem.
Uświadamiając sobie bezsens obawy, którą jest po prostu opinia drugiej osoby – automatycznie, natychmiastowy czujemy ulgę, czujemy radość i większą wolność, bo gdy rozpuszczamy ten lęk – możemy być bardziej sobą.
Co więcej – poprzez tego typu wglądy – otwieramy się na wypełniającą nasz świat różnorodność, co oznacza, że każdy ma prawo do własnego zdania i nie musimy się go obawiać, bo i tak nigdy wszystkich nie zadowolimy.
Wgląd ten przywraca nam prawo do bycia coraz bardziej i pełniej sobą. Skoro nie boimy się już – jak niegdyś – zewnętrznej oceny – możemy być tą, za którą tak mocno tęsknimy i którą teraz na nowo w sobie odkrywamy.
W podróży powrotu do siebie spotykamy wyraźniejsze i bledsze barwy i cienie oceny skierowanej na samą siebie. Coraz mniej im wierzymy, rozpoznajemy bowiem, że to echo naszych dziecięcych lat – czule uśmiechamy się do niego, zupełnie jakby było opowiadaną dzieciom, wzbudzającą emocje opowieścią. W ten sposób uzdrawiamy nasze wewnętrzne dziecko, przestaje się bać, stale śmielsze, wychodzi spod łóżka i z radością zaczyna eksplorować swe życie. A my – pozostając w swej dojrzałej świadomości -wciąż przypominamy jej w nas, że cokolwiek robi – jest piękne i idealne, bo tylko będąc sobą jest jakością, którą naturalnie obdarowało ją życie i którą życie ogląda spoglądając na nią w zachwycie.
Kobieta, która wraca do siebie – przestaje obawiać skierowanej w jej stronę krytyki. Kiedy dostrzega siebie prawdziwą, ciekawi i zachwyca się sobą i życiem, a życie odpowiada jej tym samym. Świat zewnętrzny jest bowiem wiernym odwzorowaniem twojego wewnętrznego krajobrazu. Zobacz siebie kompletną, bo taka jest twoja natura – zawsze i teraz!
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.