W swoim życiu spotkałam wielu Aniołów. Wielka szkoda, że nie wiedziałam wówczas, kim naprawdę są….
Dopiero po wielu latach zrozumiałam, jak bardzo ich wówczas potrzebowałam, a oni zjawili się w najwłaściwszym momencie, by pomóc mi podnieść się z ziemi i na nowo polecieć z podmuchem wiatru…
Czuję smutek, bo nigdy im nie podziękowałam, nie powiedziałam jak bardzo cenię to, co dla mnie zrobili…
Ale z drugiej strony- są w końcu Aniołami, więc zapewne doskonale wyczuwają moją wdzięczność…
Zapewne i ty nieraz natrafiłeś w swoim życiu na te zesłane z niebios istoty.
Pojawiły się nagle u twego boku, gdy było ci źle, gdy wątpiłeś, gdy próbowałeś coś zrealizować i potrzebowałeś wsparcia.
Pomyśl tylko, czy znalazłeś/aś się kiedykolwiek w sytuacji, gdy nagle ktoś wyciągnął do ciebie pomocną dłoń, wskazał właściwy kierunek, dodał otuchy, pomógł o czymś zdecydować.
Często, oczywiście, to nasi bliscy, przyjaciele, partnerzy- pomagają nam przebrnąć przez trudne sytuacje i oni zawsze są gotowi, by nas wesprzeć, doradzić.
Można by o nich myśleć, jak o życiowych kompanach, bratnich duszach, które zawsze były, są i będą ważną częścią naszego życia. To z nimi dzielimy wszelkie radosne momenty i wydarzenia, to im się zwierzamy, ich wspieramy i od nich otrzymujemy wszelką pomoc.
Może jednak dostrzegłeś, że raz lub też kilka razy- pojawił się w twoim życiu ktoś nowy, zupełnie niespodziewany i sprawił, że wszystko wydało się dużo prostsze, a potem odszedł bezpowrotnie….
To właśnie ich nazywam aniołami, bo przecież nimi są- wiem to całą sobą.
Kiedyś myślałam, że po prostu mam szczęście, że ktoś, coś nade mną czuwa i jest obok mnie, gdy tylko go potrzebuję.
Nie jestem jednak wyjątkiem- ja, ty i każda inna osoba może się czuć absolutnie bezpiecznie, bo mamy swoich aniołów.
Ktoś mógłby zapytać…- skoro tak, to dlaczego, tak wielu ludzi doświadcza wypadków, tragedii, a nawet śmiertelnych zdarzeń?
Otóż, nasza dusza dokładnie wie, co pragnie zrealizować na tej ludzkiej scenie.
Wie również, kiedy zamierza odejść i gdy nadejdzie czas, wszystko dzieje się dokładnie tak, jak być powinno.
Nie miałaby sensu interwencja czy pomoc niesiona z góry…- gdyż na poziomach wyższej świadomości, na poziomie Wszechwiedzącej Inteligencji, Boga, Wszechświata…- dana osoba pragnie właśnie teraz opuścić ludzki wymiar istnienia.
Kiedy jednak jest jeszcze dla nas za wcześnie, gdy mamy jeszcze coś do zrealizowania- wówczas niejednokrotnie otrzymujemy wsparcie i ratunek ze strony niebiańskich stworzeń.
Kiedy ja przyjechałam do UK, czułam się całkowicie zagubiona, nie umiałam dobrze posługiwać językiem, nie miałam pozwolenia na pracę i wiedziałam, że jeśli szybko nie znajdę pracy- ze względów finansowych, będę musiała wracać do Polski.
Czułam jednak, że powinnam zostać w Londynie, że pobyt za granicą w pozytywny sposób wpłynie na moje życiowe okoliczności i doświadczenia.
Zdeterminowana poszłam w poszukiwaniu pracy i wtedy właśnie spotkałam prawdziwego anioła.
Niespodziewanie podszedł on do mnie, zamienił parę słów, po czym powiedział żebym pojawiła się jutro w tym samym miejscu, a on pomoże mi dostać dobrą pracę.
Nie wiem, dlaczego, ale mu zaufałam. Nie należę do osób naiwnych, w tamtym czasie byłam wręcz nadmiernie podejrzliwa i nieufna- a jednak z jakiegoś nieznanego mi powodu- postanowiłam mu uwierzyć.
Jak się później okazało- mój anioł- nie tylko załatwił mi dobrą, stałą (pomimo braku dokumentów pozwalających mi pracować w UK) pracę, ale również pomógł mi w wielu innych aspektach mojego nowego życia z dala od domu.
Nie pamiętam nawet, czy zdążyłam mu powiedzieć jak wiele dla mnie znaczyła jego pomoc, jak bardzo jestem i zawsze będę wdzięczna i jak nigdy go nie zapomnę….
Mimo wielokrotnych prób odnalezienia go, nie odniosłam sukcesu, odszedł na dobre…..
Gdyby nie on, nie wiem jak potoczyłyby się moje dalsze losy, jak wyglądałoby obecne życie.
Wiem jedno- na pewno byłoby inne, gdyż jego wsparcie nie tylko pozwoliło mi na dobre ‘zapuścić korzenie’ w UK, lecz również trafić do najlepszych dla mnie miejsc w najodpowiedniejszym dla mnie czasie.
Kolejny mój anioł- a może był to ten sam tylko w innej postaci…:)- przybył do mnie, gdy podjęłam się studiów w Londynie. Gdyby nie on- znacznie trudniej byłoby mi je ukończyć.
I potem znowu, gdy szukałam pierwszej profesjonalnej pracy- nadeszła nagła, nieoczekiwana pomoc.
I gdy pragnęłam podwyżki, gdy chciałam się realizować….
I ten przecudny anioł, który pomógł mi przebrnąć przez pasmo cierpień, pokazał że można żyć inaczej, że istnieje droga do wolności i nieustającej radości….
I mój cudowny, przebrany za lekarza, zesłannik niebios- który, uratował nie tylko mnie, lecz również moją córeczkę- w trakcie bardzo długiej akcji porodowej…
Tak, ciepło robi mi się na sercu, gdy sobie teraz myślę o nich wszystkich, o tych przecudnych duszyczkach zesłanych z góry, by mi pomóc, otrzeć łzy i nadać nowy kierunek i sensu memu życiu…
Nie zawsze, jednak, przybywali jako ludzie.
Czasami były to wyraźne znaki, symbole, wydarzenia których po prostu nie mogłam przeoczyć.
Gdy zaczynałam pracować nad swoim rozwojem osobistych, wybrałam się na kurs pracy z energią- nieco inną niż najbardziej chyba znane Reiki- i bardziej ukierunkowaną na pracę z samym sobą, na oczyszczanie się z wszelkich uwarunkowań, na rozwój intuicji i połączenie ze wszystkim, co jest postrzegane przez ludzkie oko.
Moje ego- jak zazwyczaj- próbowało mnie do tego zniechęcić, podstępnie szeptało, że to głupota, że wszystko, czego nie dotknę i nie zobaczę- tak naprawdę wcale nie istnieje.
Odgrywała się we mnie wewnętrzna walka. Moje serce i umysł targały mnie w przeciwnych kierunkach. Potrzebowałam jakiegoś znaku, by wiedzieć, że idę w dobrym kierunku.
A jaki znak przemawia do mnie jak nic innego…?- są to w moim przypadku liczby, pieniądze…
Po zakończeniu kursu udałam się na stacje metra i postanowiłam doładować w maszynie kartę podróżniczą. Zakończyłam doładowywanie, zapłaciłam kartą i powoli odchodziłam od maszyny. W pewnej chwili poczułam nagle, że chcę sprawdzić- nie wiem, po co, bo nigdy tego nie robię- historię swoim ostatnich podróży na tej samej maszynie. Cofnęłam się, a z automatu dosłownie wyfrunęło 5 funtów. Uśmiechnęłam się i schowałam banknot do kieszeni na szczęście. Miałam już odchodzić, gdy nagle wyleciało kolejne 5 funtów…J Rozbawiło mnie to, byłam naprawdę zadowolona, ale nie pomyślałam jeszcze, że to jakiś znak.
Dopiero, gdy za minutę wysunęła się kolejna piątka- stanęłam w bezruchu i nagle ‘Ding’- zaświeciła się w mojej głowie lampka- zrozumiałam, że dostałam właśnie znak, o który tak prosiłam.
Od tamtej pory ani raz nie zakwestionowałam już słuszności kontynuowania mojego kursu energetycznego. Od 3 lat regularnie w nim uczestniczę robiąc kolejne stopnie i wiem, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Nie tylko przeszłam ogromną wewnętrzną transformację, jak również całkowicie zmieniłam podejście do życia, czuję, wiem, rozumiem, doświadczam rzeczy, w które zazwyczaj ciężko jest komukolwiek uwierzyć 🙂
Podzieliłam się z wami moimi doświadczeniami, w skrócie opowiedziałam o sytuacjach, w których zostałam obdarzona niebiańską pomocą- w nadziei, że i ty zdasz sobie sprawę z ich obecności w twoim życiu.
Między mną a tobą nie ma żadnej różnicy- wszyscy mamy dostęp do tych samych doświadczeń, wszyscy jesteśmy wspierani. Jedyna różnica wynika najczęściej z tego, iż ja na pewnym etapie swojego życia- zaczęłam zdawać sobie sprawę z pewnych, na co dzień, nie zauważanych zjawisk.
Świadomość nieustannego wsparcia, boskiej ochrony- daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa, sprawia radość i siłę, by nie bać się podążać za głosem serca.
Wiem, że jeśli tylko potrzebuję pomocy, gdy tylko poproszę o znak- dostanę go.
I nauczyłam się je zauważać.
Moje życie w dużej mierze opiera się teraz na zaufaniu do świata, na nadziei że wszystko idzie we właściwym kierunku, że jestem na dobrej drodze….
Dawniej nie potrafiłam tak żyć, bo byłam sparaliżowana strachem przed tym, co nieznane, przed tym czego nie wiem….
Teraz, gdy poczuję że narasta we mnie lęk- pytam o znak, by wiedzieć czy idę w dobrą stronę.
Kilka dni temu zapytałam, czy to co robię teraz, czy pisanie, chęć pomocy innym- do czegoś zmierza….
Zaraz potem ujrzałam 3 krotnie trzy kolejne siódemki, najpierw na komputerze 777, potem na telefonie 777 i na liczniku napisanych w danym dniu słów tekstu.
Wiem, że komuś może wydać to się śmieszne- mnie jednak to wystarcza, by kontynuować coś w co wierzę…
Nie wiem dokąd idę, nie wiem kiedy, jak i gdzie wydarzy się coś, co da mi ten namacalny dowód sensu mojego działania…
Wiem natomiast jedno- zawsze miałam, mam i będę mieć przy sobie aniołów, którzy nieustannie prowadzą mnie za rękę w stronę najcudowniejszego światła J
I ta świadomość jest wszystkim czego potrzebuję by uciszyć w sobie wszelkie obawy i bez wahania podążać za głosem swego serca…
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.