Kiedy się poznaliśmy, myślałam, że jesteśmy z dwóch różnych światów. Inność może magnetyzować i ciekawić, może też podszywać lękiem. My, ludzie – boimy się tego, co nieznane. Boimy się, ale też coś w nas lgnie, by doświadczyć tego, co dotąd niezmierzone, by posmakować wszystkich kolorów tęczy.
W zależności od prywatnej konstrukcji psychiki możesz czaić się w swym lęku lub pomimo lęku – wkroczyć w ekspansję, w niewiadomą. Dlaczego wchodzenie w nieznane określam ekspansją? Robię to, ponieważ gdy otwierasz się na inność – doświadczając nowej perspektywy, zawsze się w niej poszerzysz, zyskasz nowe spojrzenie, wgląd, doświadczenie, wzbogacisz o nową wiedzę.
Najzabawniejsze w lęku przed zmianą jest to, że dopóki nie pozwolimy sobie na to, by się z nim spotkać, może bardzo skutecznie blokować to, za czym bardzo tęsknimy – spełnienie i odczucie wewnętrznej sytości. Większość ludzi przymiera bowiem z pragnienia za tym, co chce się w nich wyłonić, bo przecież każdy z nas nosi w sobie wszelkie możliwe jakości oraz potencjał nieskończoności opcji ich eksploracji.
Lęk w roli „ograniczacza” nie jest już wspierającym podszeptem czy logicznym zatrzymaniem Ciebie, gdy nieopatrznie możesz poparzyć swą dłoń. Lęk, który ogranicza, już na wstępie przystopuje Twą tęsknotę za tym, by doświadczyć czegoś, co Cię ciekawi, przyciąga, przyprawia o to miłe wewnętrzne łaskotanie. Będzie on sięgał po najmocniejsze argumenty, by tam nie iść. Będzie straszyć nieprzewidywalnością, zapewniając, że to, co znane, jest, jakie jest, ale przynajmniej jest pewne, przynajmniej przewidywalne, a więc i bezpieczne. Ten argument jest zwykle najskuteczniejszy, decydujący. I tak też ponownie pozostajesz w tej nielubianej pracy, na stanowisku, na które narzekasz, gdy tylko przekroczysz próg własnego domu, w tym związku, który jest dla Ciebie głównie stresem czy brakiem satysfakcji. Zostajesz w bezruchu, do kieszeni chowasz swe marzenia, próbujesz zapomnieć o pragnieniach i jak sądzisz – nierealnych wyobrażeniach. Nie sięgasz po sukces, zadowolenie z realizacji zamierzeń, uwalniającą rozmowę, wyśnioną podróż. Tkwisz w historiach, których nie chcesz wypuścić, w obrazie bycia ofiarą kogoś lub czegoś, w romantyzowanych opowieściach, w iluzjach głowy.
Robisz to w imię pozornego komfortu i bezpieczeństwa – zupełnie nie rozpoznając, że bezpieczeństwo ukryte w tym, co znane, jest jedną z największych ściem, bowiem nic, ale to nic w tym świecie nie jest pewne ani w żaden sposób przewidywalne.
Wracając do jednej z moich ograniczających historii, tej, na którą się na szczęście odważyłam – kiedy się poznaliśmy, myślałam, że jesteśmy z dwóch różnych światów. Gdy się zbliżaliśmy, lęk stawał się coraz silniejszy, bo przecież nie wiedziałam, czego mogę się po takim „nierozpracowanym” typie mężczyzny spodziewać. Kiedy byliśmy już blisko, im więcej byliśmy w sobie – tym bardziej się bałam. Moja podświadomość stanęła bowiem w swej gotowości, przypominając, jak wiele razy bliskość mnie już bolała, jak wiele otwartość na drugą osobę mnie kosztowała, jak rozczarowywała.
Tak jak wielu z nas się już uczy, bałam się, ale szłam w to, szłam i coraz bardziej ufałam, że to do czego lgnie moje serce, nie może mnie zranić, a nawet jeśli – to wiem, że przynajmniej spróbowałam.
I tak też, po kilku już latach, wciąż blisko trzymamy się za ręce.
Zachęcam i Ciebie, by uczyć się wychodzenia z lęku, stawać w swego serca piosence i żyć w zaufaniu.
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.