Będąc z nim w wieloletnim związku zrozumiała, że żyje nie swoim życiem. Nie mogła uwierzyć, że tego wcześniej nie widziała. Nie mogła pojąć jakim cudem znalazła się z relacji, której wcale nie chciała, z mężczyzną, z którym nigdy świadomie nie wybrałaby wieść wspólnego życia, w kraju w którym nie czuła się dobrze, w pracy która nie była zgodna z jej naturą, z tęsknotą w sercu za wolnością, słońcem, życiem tak, jak chciała.
Miała wrażenie, że decyzje z ostatnich lat podejmowała nie ona sama, ale sterowała nią jakaś siła, której głównym celem było UDOWADNIANIE. Ten poryw, to wewnętrzne parcie- nieustannie nakazywało jej robić coś, godzić się na to, wybierać to, czego wcale nie chciała.
No i jest tutaj- patrzy na swoje życie i nie ma pojęcia jak do tego wszystkiego doszło.
Wcześniej nawet o tym nie myślała. Nie miała pojęcia, że żyje każdego dnia starając samą siebie przekonań, że powinna być szczęśliwa. Dziś jednak, nie umie już siebie dłużej okłamywać. Dziś opadła iluzja. Dziś prawdziwie zobaczyła czym kierowała się w życiu. Zobaczyła jak bardzo żyła w pułapce udowadniania. A czego? Komu?
Udowadniała innym i samej sobie. Udowadniała, że może, że da radę, że wytrwa, że ma wartość.
Udowadniała, że potrafi ułożyć sobie życie. Chciała pokazać temu, który niegdyś zadał jej tyle bólu, odrzucił- że ona i bez niego może być szczęśliwa. Chciała pokazać światu, że ona ma wartość, że może odnieść sukces i że inni będą mogli być z niej dumni, że zasłużyła na uznanie, podziw, szacunek. Kobieta, która jako dziecko nauczyła się, że tylko pewien sposób bycia daje jej więcej miłości, uznania, uwagi- z całych sił, w dorosłym życiu- będzie żyć tak, żeby udowadniać, że na to wszystko zasługuje.
Kobieta taka, tu gdzie poczuje się odrzucona- będzie dawać dużo energii, żeby ten ktoś, kto ją odrzucił- pożałował.
I łatwo jej się w tym zatracić. Do tego stopnia, że- po latach może zorientować się, że zbudowała swoje nowe życie, które tak naprawdę nie jest jej. Może to jej nowy partner, dom, rodzina, praca, a może coś innego- te mniejsze i większe składowe codzienności- wszystko dobrane tak, żeby ktoś patrzył i podziwiał, zazdrościł, żałował.
Życie, którego fundamentem nie jest wypełniająca ją prawda, poryw serca, ale chęć udowodnienia, że może, że jest warta, że zasługuje.
I przychodzi ten dzień, gdy nagle ona orientuje się, że nikt nie patrzy. Nikogo nie obchodzi jak ona żyje.
Nagle uzmysławia sobie, że oddała swoje życie w imię wyobrażenia o tym, że ktoś patrzy, oczekuje, ocenia i co więcej- że zewnętrzna ocena ma wpływ na to, jak ona się czuje, kim jest, jaką ma wartość. Kobieta stoi w zdumieniu, jej oczy zanurzone w głębokiej refleksji i w zdumieniu, że na tak długo usnęła.
Ale nie ma do siebie pretensji, bo wie, że śniąc nie jest się zdolnym inaczej funkcjonować. Poczuła wdzięczność- za to, że dane jej było się przebudzić. Poczuła ciekawość- jak dalej potoczy się jej życie, gdy już wie, że do tej pory, go nie żyła, ale tylko siebie udowadniała. Poczuła ekscytację i lęk, bo wszystko co teraz przyjdzie- będzie inne, nowe, świeże, nieznane
Poczuła siebie i wiedziała już, że nie ważne co się teraz stanie, bo będąc w sobie, przebudzona- jest jej dobrze, znalazła swoje miejsce na ziemi.
I czeka tu teraz na Ciebie, bo wie, że i Ty, ze swego snu się przebudzisz, że i Ty powrócisz..
A może już to zrobiłaś?
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.