Blog

Po drugiej stronie.

31 października, 2019 / Świadomość by

Trawa po drugiej stronie jest zazwyczaj zieleńsza, tak nam się przynajmniej wydaje, ale- dla tych z nas którym było dane doświadczyć obu odcieni danego aspektu życia- staje się oczywiste, że i w braku i w posiadaniu czyha lęk, tyle że inaczej przystrojony.

Pamiętam ten czas, gdy nie miałam, tak fizycznie, materialnie. Byłam daleka wtedy od świadomości możliwości doświadczania obfitości wewnętrznie, w mojej terminologii istniała tylko materia, która albo jest, albo jej nie ma. Chciałam mieć, ale nie od razu się pojawiła. Pamiętam, że było wtedy we mnie sporo odwagi, bo wiedziałam czego pragnę i do tego zmierzałam. Byłam też dziecinnie naiwna, z otwartym, nie wiedzącym wiele o bólu straty umysłem. Nie miałam nic do stracenia, bo przecież niczego materialnie nie posiadałam- śmiało sięgałam więc po kolejne stawiane na mej drodze sposobności. To było jak zabawa w odkrywanie tajemnic i możliwości świata, który nazywał się dorosłością. Pamiętam radość najmniejszych pierwszych sukcesów, a potem kolejnych- wtedy byłam jeszcze wolna, aż w końcu….- w końcu najtrudniejsze się zaczęło.

Dziś, nigdy nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że komuś było czy jest łatwiej lub lepiej. Nigdy nie wiemy co w kimś mieszka, co go trzyma, co przebudza go nocą. Każda ocena płynie zresztą z uwarunkowanego ego, które wierzy że coś wie, coś bierze za fakt, by podnieść swoją wartość, by poczuć się lepiej.

Sukces może zdawać się słodki, upragniony, bajeczny dla kogoś, kto nigdy nie doznał go w towarzystwie ogromu lęku o utratę tego, co udało się zdobyć. Dlatego też taki wielu z nas podświadomie stroni od sukcesu, zamyka się na szczęście.

Moje więzienie, to w którym sama nieświadomie się zamknęłam- zaczęło się wtedy, gdy pojawił się prestiż, zawodowe sukcesy i pieniądze. Nie chodzi o to, że czymś złym jest posiadać, ale- nie jest to dla nas zdrowe kiedy robimy to z miejsca głębokiej nieświadomości, sterowani lękowymi projekcjami.

Był to czas, w którym stało się  dla mnie naprawdę namacalne to, że moim największym lękiem nie jest- jak się zazwyczaj uważa, lęk przed porażką zanim cokolwiek osiągnę, ale przed utratą tego, co mi się już udało.

Nic nie jest jednobarwne, czarne czy białe i tutaj więc osoba, która panicznie obawia się utraty- z dużym prawdopodobieństwem doświadczy mechanizmu auto sabotażu (czyli lepiej nie mieć, choć świadomie chcemy- tych pieniędzy, tego sukcesu, miłości- ale podświadomie boimy się, że ból utraty tego będzie nie do wytrzymania), lęku przed odrzuceniem, brak zaufania do życia i do siebie, nadmierną kontrolę, kurczowe trzymanie, wysiłek ponad siły, opór przed zmianą.

Dla mnie czas posiadania był równoznaczny z kilkuletnim zastygnięciem. Zupełnie jakbym jakimś cudem zrealizowała to, czego pragnęłam, a teraz moją rolą jest pozostawać czujną, by przypadkiem nie stracić.

Pamiętam jak zaczęłam wyłaniać się we mnie tęsknota za innym życiem, za wolnością od której sama się odcięłam. Przez wiele lat, jednak, lęk nie pozwalał mi pójść za tym, do czego lgnęła moja dusza. Kilka lat wcześniej, gdy nie miałam jeszcze niczego- byłoby to takie proste, iść do przodu, eksplorować, sięgać… a wtedy- wtedy myśl o potencjalnej utracie zdawała się nie do zniesienia.

Uśmiecham się dziś, gdy ktoś mówi, że łatwo się mówi, gdy się ma. Jak powiedział znany aktor Jim Carrey- oby każda osoba na tym świecie mogła doświadczyć największych bogactw, by się dzięki temu przekonać, że to nie daje prawdziwego szczęścia.

Ja już to wtedy wiedziałam, byłam bogata materialnie, ale biedna emocjonalnie i duchowo. Byłam smutna i zagubiona. Ponad 5 lat zajęło mi wyjście poza lęk, wypuszczenia swych zacnych tytułów i statusu życia. Pamiętam jak w niedowierzaniu, zapłakana od rozdzierającego serce bólu- siedziałam na przywiezionych z UK i Danii pudłach mojego dawnego rozdziału życia. Czułam jakbym stawała się nikim, bo znikała moja dawna tożsamość, wtedy nie wiedziałam jeszcze jak piękne czeka na mnie to nowe życie. Wtedy też zaczęłam się uczyć czym jest prawdziwa obfitość, zaczęłam też ufać.

Dziś już wiem, że nie chodzi o żaden skrajny odcień, nie chodzi o samą materię, ani o samego ducha. Nie znalazłam szczęścia w fizycznych bogactwach, nie znalazłam go też w odcięciu od przyziemnego świata. Spełnienie jest bowiem środkiem bo my jesteśmy zarówno duchem jak i materią.

Dziś celebruję wewnętrzne piękno, mądrość i materialny, fizyczny pieniądz. Pieniądz nie jest już dla mnie warunkiem szczęścia, ale przyjemnym kompanem naszego świata. Wiem jak go do siebie zapraszać i tym się dzielę. Jednocześnie- zawsze wskazuję na to, co sama odkrywałam, co wciąż zgłębiam, czego się uczę:
Prawdziwą obfitość rodzi się wewnątrz nas, a potem urzeczywistnia na zewnątrz. Trawa wcale nie jest zieleńsza po drugiej stronie, wszystko jest tak samo blade lub zielone- w zależności od prawdziwości naszego spojrzenia. Najlepsze jest to, że można się tego nauczyć. Jest to jedno z najmocniej cieszących i karmiących w życiu odkryć, cudownie jest tego doświadczać. Tego życzę i Tobie!

———-♥

Przyłącz się  do tegorocznej edycji Kursu Przyciągania Pieniędzy. Jest on obecnie w promocji i tworzę do niego nową, dodatkową wersję MINI- dla tych, którzy nie mają czasu na wielogodzinne praktyki czy ćwiczenia. Zobacz sama na stronie.

 

 

podziel się

W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.

Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.