Blog

Prowadzi mnie dusza, upaja materia.

22 maja, 2020 / Świadomość by

Czasami dobrze jest się tak po prostu puścić, oddać czystej rozpuście i nie- nie nawiązuję tu do tego, co pewnie wielu osobom przyszło w pierwszej kolejności na myśl.
Albo i tak- bo w sumie to zależy co dla Ciebie indywidualnie oznacza rozpusta.
Od lat uczę jak mieć zdrową relację z pieniądzem, by jeszcze bardziej otwierać się na obfitość. Sama musiałam się tego nauczyć, bo każdy z nas ma w taki czy inny sposób mocno zwyrodniałe, zamykające na naturalny przepływ- spojrzenie na finansowy dostatek. To gruby temat i piękne narzędzie rozwojowe. Kiedy pracujesz nad uzdrowieniem relacji z pieniądzem automatycznie uzdrawiasz też poczucie własnej wartości, osadzasz w spontaniczności, docenieniu i wielu innych sprzyjających dobrej jakości życia jakościach. Ale nie o tym teraz.

Dziś chciałabym nawiązać do tego, z czym często się spotykam. Tym czymś jest jakiś absurdalny wstyd, kiedy pieniądz pojawia się w naszym życiu.
Z jednej strony chcę go mieć, ale kiedy już się pojawia to albo udaję, że go nie potrzebuję albo że go wciąż nie mam. W jakiś sposób- zamiast go świętować- umniejszam go, by lepiej wypaść w oczach innych ludzi, czyli czuć się bezpieczniej.

Przyznam, że zawsze miałam ogromne zamiłowanie do cieszenia się finansową obfitością. Miałam też łatwość jej generowania niezależnie od sytuacji i jak się często mówi 'od zera do milionera’. Przy tym- miałam też nadzwyczajną zdolność do późniejszego rozdysponowania tego dostatku. To był taki dwustronny przepływ. Przypływ i odpływ, bo w sobie wiedziałam, że zaraz na pewno przyjdzie kolejna przypływu fala. Nie byłam świadoma tego, że wiele osób ma problem z wypuszczaniem tego, co do nich przypłynęło lub też z celebrowaniem finansowej obfitości, tak otwarcie, w czystej radości. Mój brak świadomości, logicznie do niego podchodząc, może być związany z faktem spędzenia większości dorosłego życia w Anglii. Różnica w mentalności podejścia do pieniądza i relacji z nim (oraz powiązanej z tym własnej wartości) jest między naszym krajem, a Anglią diametralna. Tu, gdzie my się zaciskamy i spinamy, gdzie blokuje nas wstyd- Anglicy zakrawają nawet o rozrzutność- jakby totalnie wiedząc, że znowu będą mieli. Do tego- są tak mocno i nieprzyzwoicie- pewni siebie. Nie o tym też dziś jednak mowa. Tak tylko się dzielę moim punktem widzenia.

Wracam do radosnej rozpusty, bo pieniądz przychodzi do nas, by go celebrować (co nie znaczy trwonić), czyli czerpać z oferowanej w nim radości.

My, natomiast- zamiast się nim zwyczajnie, po ludzku cieszyć (w końcu po to też go mamy)- czaimy się pokazując, że liczy się dla nas skromność. 
Świat nauczył nas myśleć, że pieniądz to zło. Uwierzyliśmy, że kiedy go mamy to jesteśmy wyeksponowani na ocenę czy zazdrość. Zamiast cieszyć się nim i go w pełni doświadczać- pokazujemy, że równie dobrze mogło by go nie być, że i tak z niego nie korzystamy.
A przecież pieniądz to symbol wartości.
Przekazujemy go tam, gdzie widzimy wartość.
Kiedy nie pozwolimy sobie na to, by mimo wkodowanego lęku czy wstydu- oddać się chwilowej ‘rozpuście’ i jego delektowaniem- nie tylko wypieramy ten ważny aspekt siebie który to kocha, ale też nieświadomie wysyłamy sygnał do świata, że nie jesteśmy tego warci.

Może pamiętasz taki moment, w którym część Ciebie, która uwielbia się rozpieszczać i delektować- była na takiej właśnie uczcie ? I tak- rozpieszczanie nie musi być powiązane z zakupem materii, ale często jest, bo po to to życie ją dla nas tu stworzyło. Jak to było dla Ciebie, gdy tak spontanicznie dałaś ponieść się zakupowej zabawie?

Czasami daję uczestnikom kursu o pieniądzu takie otwierające na dostatek zadanie. W danym dniu mają wirtualnie wydawać na wszystko, co im się tylko zamarzy. To proste ćwiczenie szybko i skutecznie przestraja mózg z mentalności braku na niesamowitą obfitość. Nasza głowa wierzy, że to się dzieje naprawdę i w radości tej zakupowej rozpusty przyciąga nam jeszcze więcej obfitości i radości.

Osobiście, kocham raz na jakiś czas wchodzić do ulubionego sklepu i zamiast chować się w demonstrowanej skromności- brać pod pachę wszystko na co mam ochotę, a potem wychodzić z torbą pełną nowo nabytych przyjemności.

Wszystko czym się tu dzielę wymaga, oczywiście, świadomości, trzeźwości. Nie nawołuję tu do rozrzutności czy też materializmu ani dowartościowywania czy poprawy nastroju zakupami. To zupełnie dwie różne sprawy. Zachęcam do tego, by żyć dając prowadzić się duszy i upajając materią. Kiedy tak żyjemy- nagle oczywiste staje się, że to co dotąd uznane było za wstydliwe czy złe- jest zwyczajne, neutralne i co więcej-  dusza kocha doświadczać również poprzez dekorowanie się materią. I co w tym miałoby być złego, czy wstydliwego?

Gdy to rozumiemy, gdy tym więcej żyjemy- obfitość (finansowa i  nie tylko)- zaczyna jeszcze bardziej płynąć.

———-♥

 

podziel się

W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.

Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.