Blog

17 / Żebyś tylko czegoś złego o mnie nie pomyślał, żebyś tylko czegoś złego do mnie nie poczuł.

1 lutego, 2021 / Bez kategorii by

Kobieta, która w dzieciństwie doświadczała emocjonalnej niedojrzałości rodzica- z dużym prawdopodobieństwem- nauczyła się i przeniosła ten schemat do dorosłego życia- by być szczególnie wyczuloną na odczuwanie drugiej osoby.

Z jednej strony- to wielki zasób i dar, by być tak mocno uwrażliwionym, ale każdy nektar może okazywać się  trucizną, gdy go nadużywamy.

Tak właśnie dzieje się w przypadku Dorosłych Dzieci, czyli mężczyzn i kobiet, które ponad wszystko obawiają się niezadowolenia, złych nastrojów i oceny innych.

Dlaczego tak tego się boją?

Ponieważ w dzieciństwie zrozumiały o życiu i ich domowym środowisku tyle, że to one są odpowiedzialne, że to one wpływają na emocje i samopoczucie rodzica. Jest to, oczywiście- ogromna, wręcz nie do udźwignięcia- presja. Ale dziecko takie całym sobą wierzy, że jest winne frustracji drugiej osoby, że to ono jest jej powodem i że to ono musi tak się zachowywać, być wystarczające odpowiednie, ciche, taktowne, dobre- by ktoś był z nich zadowolony i cieszył się dobrym nastrojem.

Logicznie myśląc- takie podejście jest istnie szalone i absolutnie nie realne do zrealizowania. Jednak, jeśli tkwi w nas ta połączona z destrukcyjnym przekonaniem (i postrzeganiem siebie i innych) rana- w dorosłym życiu- mamy przede wszystkim na radarze samopoczucie drugiej osoby.

Jak to na nas wpływa i czym się przejawia?

Przede wszystkim- zapominamy w tym totalnie o sobie, nie pozwalamy sobie na bycie sobą, bo przecież nas nie interesuje co my czujemy, za czym tęsknimy, czego potrzebujemy- my skupiamy się na tym, by ktoś był zadowolony. Wyobrażamy sobie więc jakie zachowanie wpłynie korzystnie na samopoczucie drugiej strony- i taką postawę przyjmujemy- przymilamy się, łagodzimy punkty zapalne, potencjalnie sporne sytuacje, jesteśmy mili i taktowni, gładzimy powierzchnię nawet tam, gdzie coś nas mocno irytuje i przekracza nasze granice.

I tak też tkwimy w klatce własnych lęków, nawyków i projekcji- a nasza dusza łka, dusi się, przymiera głodem za byciem sobą, za byciem swoją najbliższą sobie osobą i pokazaniem siebie światu. Czujemy się życiem wykończone, nie mamy pojęcie dlaczego, skąd ta pustka, ta depresja, nie rozumiemy, że zostałyśmy przez same siebie zapomniane.

Ten lęk tak często nie widziany i  nie zrozumiany. Ten dyktujący nasze przystosowawcze zachowania mechanizm- byle tylko ktoś czegoś złego o mnie nie pomyślał, czy nie poczuł się przy mnie niekomfortowo.

Myśli zdają się wyprzedzać bieg emocji. Zanim ktoś coś pomyśli czy poczuje- my, w swoim uwrażliwieniu i maksymalnej czujności- już zapobiegamy potencjalnej możliwości tego, że nasze zachowanie czy słowa mogłyby urazić, wprowadzić we wstyd czy zakłopotanie. Nie chcemy tego i dlatego- nasz takt sięga mistrzowskich wymiarów- wypowiadamy jedynie to, co na pewno- w naszym postrzeganiu- nie wygeneruje w drugiej osobie dyskomfortu.

To jak chodzenie na palcach na stałe, to jak wstrzymywanie powietrza, zatrzymywanie naturalnego biegu życia, brak zaufania- w imię tego, by druga strona była maksymalnie zadowolona- bo kiedy jest- my możemy poczuć się bezpieczniej- jesteśmy lubiani, akceptowani, uznani. No tak, jesteśmy- ale za jaką cenę?

I do tego jeszcze- te trudne chwile odpowiedzialności za sposób bycia, zbytnią bezpośredniość, szczerość- bliskiej nam osoby. W otoczeniu dziecka czy partnera- kiedy on zwraca się- w naszym postrzeganiu ozięble (czyli po prostu często otwarcie i szczerze, bez kamuflażu czy gładzenia)- do towarzyszącej nam osoby- strach zaczyna nas paraliżować, z całych sił staramy się łagodzić sytuację, wszystkich ratować.

W większości przypadków- nie ma tu dramatu czy pożaru do ugaszenia, ale w naszej głowie- ten stojący naprzeciwko człowiek- musi czuć się źle i niekomfortowo słysząc wypowiadane przez naszego partnera słowa. Byle tylko nas lubił, byle czegoś złego o mnie, o nas nie pomyślał- myślimy sobie.

Panika, wielki dramat rozgrywa się w naszej głowie, emocje kłębią się, bezradność przytłacza, bo przecież nie możemy tak oficjalnie zanegować zachowania partnera.

Odpowiedzialność za sposób bycia, za odczuwanie i postrzeganie drugiej osoby.

Kobieta, która żyje w takim trybie- każdego dnia czuje się przytłoczona tym niezauważanym ciężarem. Nie przychodzi jej nawet na myśl, że mogłaby po prostu być, po prostu mówić to, co czuje, po prostu pozwolić, by inni swobodnie wyrażali siebie, po prostu ufać życiu.

Nie zna świata, w którym w miejscu czujności i dopasowywaniu zachowań jest spontaniczność, życie, przepływ. Nie zna pojęcia szczerości. Wie tylko czym jest stosowne zachowanie. A stosowność w jej terminologii oznacza ciągłe udawanie, modelowanie siebie i granie. Jakże samotna i stęskniona za prawdą jest w sobie taka dorosła, lecz nie dojrzała kobieta.

Kiedy zacznie wracać do siebie?

Tego nikt, nawet ona sama- nie wie, ale jedno jest pewne- przyjdzie moment, w którym tęsknota za prawdą, bliskością, spokojem- będzie nie do odparcia. Nie rozumiejąc swej pustki- zacznie podążać tam, gdzie czuje swój oddech, gdzie czuje płynące w niej życie. Powoli, krok za krokiem- z początku niepewnie, lecz potem- coraz bardziej ochoczo, z ciekawością, śmielej- będzie wracać do siebie odkrywając jaka jest, czego pragnie, jak się czuje, co jest dla niej wartością.

Wyobrażenia o potrzebach i wymogach zewnętrznego świata wciąż obecne, ale już nie tak mocne, by sterować jej zachowaniem. Bo ona już coraz wyraźniej, coraz mocniej czuje, że to jest to iluzoryczna gwarancja bezpieczeństwa i że nic nie jest warte porzucenia siebie, zaprzedania swojej duszy. Nagle widzi, nagle rozumie- że obawiając się odrzucenia przez drugą osobę, zabezpieczając się przed nim- ona odrzuca siebie. Nie chce tego więcej.

Tak wraca do siebie i choć nie raz jeszcze ją wciągnie- echo, mocny poryw- programów, nawyków przeszłości- za każdym razem, po chwili zapomnienia- coraz częściej i szybciej- będzie wracać tu, gdzie jest przede wszystkim dla siebie, gdzie wie, że jest wartością samą w sobie, odpowiedzialna tylko i wyłącznie za siebie, za swoje odczuwanie i życie. Nareszcie wie, że jest kompletna. Nareszcie pozwala sobie na kompletności słodkie doświadczenie.

I tak się dla każdej z nas, Kochana, dzieje ♡

———♡

By rozpoznać, zrozumieć i wyjść poza liczne destrukcyjne, wniesione do dorosłego życia mechanizmy zachowań- zapoznaj się z Pakietem wiedzy i ćwiczeń 'Wychodzę z DDA’. Tylko teraz jest on w inauguracyjnej ofercie.

podziel się

W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.

Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.