28 stycznia zaczynamy kurs Oswoić Opór. Przyłącz się
Przyłączam sięCelem mojego, Twojego życia jest…bycie tu, gdzie jesteś, robienie tego co robisz, bycie tym, kim jesteś, doświadczanie tego, co Cię spotyka…
Jesteś zawsze na właściwej ścieżce, podążasz w odpowiednim kierunku…nie możesz się pomylić.
Nie możesz zboczyć ze swej drogi, choćbyś nawet chciał, choćbyś dokładał wszelkich starań, robił sobie i wszystkim wokół na przekór, chciał pokazać światu na co Cię stać…
Zawsze będziesz na swojej ścieżce….gdy tylko zatrzymasz się na chwilę i zadumasz nad głębszym, na pozór niewidocznym sensem swojego istnienia.
Dla naszego ego, naszych umysłów, logiki- to bzdura.
One podpowiadają nam nieustannie, że w życiu chodzi o coś zupełnie innego, że musisz przeć do przodu, walczyć o swoje, być silnym, przetrzymywać to, czego nie lubisz, musisz się zmagać, by…realizować kolejne cele, osiągać, przodować, być podziwianym, bogacić się, mieć sławę i podziw.
I tylko sporadycznie nadarzają się nam momenty, kiedy pytamy samych siebie- o co w tym wszystkim chodzi, co jest moim przeznaczeniem, celem, po co tu jestem…?
Niektórzy z nas, nawet i takich chwil nie miewają….biorą życie za pewne, całkowicie zagubili się w jego iluzji, wierzą że nic poza nim nie istnieje…a jeśli nawet jest coś dalej, to i tak jest to jedna wielka niewiadoma…
A co jeśli Ci powiem, że jesteś nieskończony, nigdy nie narodzony i nie przeminiony…?
Co jeśli Ci powiem, że możesz sam to poczuć…- nie poprzez ślepą wiarę w coś, co inni Ci przekazują, lecz poprzez bezpośrednie doświadczenie prawdy tego, kim jesteś w esencji…?
Co jeśli Ci powiem, że celem Twego życia jest dokładnie to, co jest Ci teraz dane…?
I że nie masz nic do zrobienia…poza….zdaniem sobie sprawy z tego, kim jesteś, by zacząć żyć nieustraszenie, wyrażać siebie, dawać światu swoją piękną unikatowość, żyć pasją, cieszyć się każdym dniem, uczyć z doświadczeń i cenić wszystko, co Cię spotyka…?
Kilka lat temu, gdy przystąpiłam do szkolenia na nauczyciela hatha jogi- miałam do napisania esej na temat poszerzania świadomości. Byłam wówczas na etapie wielkiej ekscytacji literaturą typu New Age, zagadnień metafizycznych, oświecenia. Było to takie na topie, ciągło mnie w tym kierunku, myślałam że już wszystko wiem i rozumiem, że poznałam prawdę życia…
Pamiętam, jak napisałam wówczas w moim eseju- że Samadhi- określany przez joginów, jako stan pełnej realizacji naszego istnienia, tego kim jesteśmy- jest dla nas jak najbardziej dostępny, napisałam, że bardzo chcę podążać do jego osiągniecia….
Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, jak mało wiedziałam, jak wcale tego nie czułam, lecz jedynie pojmowałam w sposób całkowicie mentalny.
Pamiętam też, jak moje ego dorzucało swe kilka groszy sugerując, że jestem na tym świecie, by szerzyć wśród ludzi przebudzenie, pokazywać o co w tym życiu chodzi…:)
Uśmiecham się teraz na samo wspomnienie tamtego okresu, bo…teraz, gdy jestem tu i teraz, dobrze już wiem, ze niczego wówczas nie wiedziałam….
Nie jesteśmy w stanie logicznie pojąć i wytłumaczyć prawdy naszego istnienia…możemy ją jedynie poczuć i nią żyć- jednocześnie pokazując wszystkim wokoło, co znaczy być sobą, odkryć swą wewnętrzną niczym nie zagłuszoną radość faktu każdorazowego oddechu.
Teraz już wiem, że nic nie jest moim celem …-na tą większa skalę…- oprócz tego, by odkryć samą siebie i żyć pełnią życia, doświadczać tego co daje radość i smutek, wyrażać siebie bez obaw, robić to, co kocham, być po prostu sobą…
A w mniejszym, ludzkim wymiarze…- tak, oczywiście- mamy swoje plany, cele i zamierzenia. I jeśli są one zgodne z tym, co gra w naszym sercu- wówczas jesteśmy w pełnej harmonii, płyniemy z życiem, realizujemy dokładnie to, co pozwala nam być w 100% sobą.
Jesteśmy spełnieni i zadowoleni niezależnie od okoliczności, gdyż wiemy, że każda sytuacja ma nas czegoś uczyć o nas samych.
Gdy, natomiast, pochłonięci strachem przed nieznanym, brakiem kontroli (której tak naprawdę i tak nie mamy), brakiem wiary, byciem ocenianym, odrzuconym, samotnym itd. Itp.- żyjemy wbrew sobie, zmagamy się z życiem- wówczas cierpimy i ciężko nam nawet wyobrazić sobie ten błogi, pełen miłości i spokoju stan istnienia, o którym pisałam powyżej.
Byłam tam, wiem jak to smakuje, wiem jak boli…
Od czasu do czasu odwiedzam to miejsce, gdy ponownie zatracam się w iluzji i ulegam swym lękom…
By zaraz potem- znowu zaczerpnąć powietrza i przypomnieć kim naprawdę jesteśmy ….wypełnić się tą niezachwianą wiarą, że jestem zawsze we właściwym miejscu, a moim- naszym celem- tak naprawdę nie jest nic innego, jak jedynie- PO PROSTU BYĆ SOBĄ W PEŁNYM ZNACZENIU TEGO SŁOWA, BEZ OGRANICZEŃ, BEZ STRACHU PRZEZ WŁASNĄ SAMOEKSPRESJĄ!
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.