Blog

Nie wiem i jest OK…

19 września, 2013 / Świadomość by

colours

Gdy leciałam kilka dni temu z moją 3 letnią Julcią do Polski, zostałam zainspirowana do napisania kolejnego artykułu.

Tak, jest zresztą, każdego dnia. Nigdy nie planuję, o czym chciałabym pisać, co pragnę przekazać- tematy przychodzą do mnie same, płyną do mojego serca i umysłu jak nigdy nieustający potok, przecudowna rzeka inspiracji.

Kiedyś, ktoś mi powiedział, a raczej zapytał- co będzie, gdy skończą mi się pomysły nowych wpisów. Uśmiechnęłam się wtedy szeroko, bo poczułam całą sobą, że taka sytuacja jest całkowicie niemożliwa.

Życie jest przecież nieskończenie bogate, a co więcej- jest nieustannie chętne by nam dawać, gdyż uwielbia karmić swym przepychem, obdarowywać dobrobytem w każdej postaci.

I jedyne, o co nas prosi- to nasza uwaga, dostrzeżenie obecnej chwili, tego, co jest tu i teraz…

Gdy tylko się zatrzymasz i rozglądniesz wokoło- sam zobaczysz, dojrzysz ten wszechobecny dostatek, nieskończoną paletę barw, kształtów, dźwięków, sytuacji, emocji…

Jak więc mogłoby to być możliwe, by cokolwiek miało koniec, by było ograniczonym zasobem, by mogło się wyczerpać?

Ta realizacja nieskończoności wszelkich zasobów, ich stały, nieustanny przypływ do życia każdego z nas- daje wielkie poczucie wewnętrznego spokoju  i radości, pozwala nam zaufać życiu i cieszyć każdym momentem.

Poczucie, że to, czego potrzebuję będzie mi zawsze dane- sprawia, iż gdy pojawia się w moim życiu chwilowy przestój, czas, w którym doświadczam pewnego rodzaju odpływu (np. środków finansowych), potrafię dalej cieszyć się każdą chwilą.

Gdy nadchodzi odpływ- wcale nie oznacza on, że powinniśmy teraz biegać z wiaderkiem by zbierać odpływającą spod stóp wodę….

Wręcz przeciwnie- będąc świadomym cykliczności natury, której jesteśmy nieodłączną częścią- potrafimy nie tylko podtrzymać pogodny stan ducha, lecz nawet spotęgować go rozumiejąc, że coś niezwykle pozytywnego już do nas nadciąga…

Jest to niezwykle ekscytujące przeżycie, zapewniam cię o tym…

Od dzieciństwa uczono nas- że powinniśmy planować i wiedzieć, czego możemy się spodziewać. Uwierzyliśmy, że tylko poprzez przewidywalność kolejnych zdarzeń- możemy podtrzymać pełną kontrolę nad naszym życiem.

Rozbawia mnie to teraz, gdy przypomnę sobie, że i ja dałam się na to złapać…:)

Nie ma, bowiem, nic dalszego od prawdy- niż ta wytworzona w naszych umysłach iluzja o możliwości  nadzoru kolei naszego losu.

Wiem, wiem- ktoś mógłby mi teraz zarzucić- że publikuję zaprzeczające sobie artykuły. Tyle przecież mówiłam o tym, jak to sami kreujemy własne życie, jak sami tworzymy swą rzeczywistość.

Jak jest to, więc możliwe, że skoro jesteśmy kreatorami, to równocześnie nie jesteśmy w stanie niczego tak naprawdę przewidzieć…?

Otóż, musimy zrozumieć, że choć każdy z nas- jak najbardziej może a nawet musi- wpływać na swoje okoliczności życiowe- zjawisko to dotyczy głównie kwestii manifestowania pożądanych (gdy proces ten jest świadomy) lub też niekorzystnych doświadczeń. Innymi słowy- możemy decydować o preferowanym kierunku zdarzeń, o ich pozytywnym bądź też negatywnym (głównie, gdy tworzymy w nieświadomości) zabarwieniu.

Nie wiemy, natomiast, jaką dokładną postać może przybrać dane wydarzenie.mind control

Nawet, gdy stosujemy szereg technik świadomej manifestacji- typu wizualizacja- możemy jak najbardziej, ściągnąć do naszej rzeczywistości pożądane zjawisko- jednak jak, gdzie i kiedy się ono ostatecznie zrealizuje, należy już do niewiadomych.

Tak naprawdę, nie rzadko, również- los serwuje nam coś, co choć znacznie różni się o wybranej przez nas okoliczności- w rezultacie wywołuje u nas to samo lub też nawet lepsze odczucie końcowe.

Często się nawet mówi, że gdy pragniemy np. zdobyć więcej gotówki- nie należy skupiać się jedynie na jednym możliwym kanale jej przypływu. W ten sposób, bowiem, ograniczamy naszego wewnętrznego kreatora, nakładamy wielką blokadę na kreatywny potencjał wszechświata, który dążąc do realizacji naszych marzeń- korzysta z wszelkich, nawet tych niewyobrażalnych dla nas- środków.

I tak na przykład, gdy 10 minut temu zaczynałam pisać ten wpis, miałam zamiar powiedzieć Wam o pewnej ciekawej, powiązanej z Julką sytuacji z naszej podróży do Polski.

Temat, na którym się skoncentrowałam zaprowadził mnie jednak w zupełnie innym kierunku. Oddałam, więc, pałeczkę swej intuicji i pozwoliłam by ten zachodzący we mnie proces twórczy, dał wyraz temu, co podpowiada mi moje serce a nie umysł.

Tak, więc, z planowanej tematyki dziecięcej, wylądowałam w obszarze pokierowanego przez moją duszę zagadnienia nieprzewidywalności kolei naszego losu.

Moją intencją było stworzenie dla Was czegoś, co ma w sobie wartość, co w jakiś sposób przyczyniłoby się do polepszenia, jakości życia- choć jednej pragnącej tego duszyczki.

Nie ja jednak decyduję, co powinno być tematem mego przekazu. Jestem jedynie pośrednikiem,  otwartym kanałem w rękach Boga i kierując się wewnętrznym głosem- piszę to, co dyktuje mi serce.

 

Tak, więc- nieprzewidywalność, pełna akceptacja tego, że niczego do końca nie wiemy.

Możemy planować, kalkulować i kombinować- nigdy jednak nie sprawimy, by życie obrało dokładnie taki, jasno przez nas sprecyzowany, scenariusz.

Z pewnością już nie raz sami zauważyliście- że to, co staramy się przewidzieć, na co chcemy się przygotować- ma często niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Zabawne, jest jednak to, że my nieustannie chcemy żyć iluzją posiadania pełnej kontroli nad życiem naszym (i często również innych osób).

Czasem wydaje mi się, że większość z nas naprawdę woli żyć okłamując siebie- bo tak łatwiej, bo daje nam to wyimaginowane poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie.

O wiele, trudniej, przychodzi nam- natomiast- dostrzeżenie i zaakceptowanie prawdy o życiu, zrozumienie, że jest jak najbardziej w porządku, by nic nie wiedzieć.

Tak realizacja, choć początkowo nieco przerażająca- niesie w sobie ogromne poczucie wolności i lekkości istnienia. Wiemy, bowiem, czujemy całym sobą, że nie musimy się dłużej wysilać, by być przy sterze, by mieć pełną kontrolę, by zarządzać i nieustannie kalkulować.

To takie wielkie uczucie typu Ufffffffffreedom and butterfly

To takie wielki kamień z serca…i pachnie cudowną świeżością.

 

Gdy spoglądam na swoje własne życie wstecz, uśmiecham się ponownie, bo widzę wyraźnie jak przez lata starałam się trzymać wszystko w garści, mieć plan na wszystko, być gotowa na każdą ewentualność.

Co jednak pozostało z tych moich sprytnie przeanalizowanych życiowych projektów, szkiców kolei mojego losu…?

Powiedziałabym, że całkiem niewiele….

Nie było w nich ani wizji wyjazdu na stałe z kraju, ani rozwodu, ani ponownego zamążpójścia, dziecka, zwolnienia z pracy, wyjazdów na drugi koniec świata oraz tysięcy przeróżnych innych doświadczeń…

Z całą pewnością nie było też w nich planu na to nagłe rozbudzenie we mnie pragnienia wewnętrznych poszukiwań, poszerzania świadomości i w rezultacie pisania tego bloga…

Tak  naprawdę, to myśląc o moich dawnych umysłowych kalkulacjach – obraz ten nie zawiera praktycznie żadnego z obecnie towarzyszących mi elementów.

Co jednak najważniejsze i kluczowe- to to, że jestem naprawdę szczęśliwa, czuję i wiem, że wszystko, czego doświadczyłam było mi potrzebne i przyczyniło do bycia tym, kim jestem obecnie.

Tak naprawdę, przecież, to właśnie tego pragnęłam- by czuć się spełnioną i szczęśliwą.

Mój ograniczony umysł- podsuwał mi jedynie zawężoną selekcję środków niezbędnych do realizacji marzeń. Wszechświat, natomiast, zabrał mnie z punktu A do B w swoim własnym, unikatowym i całkowicie nieprzewidywalnym stylu.

I ode mnie tylko zależało czy chcę się stale sprzeciwiać kolejom losu. Czy też postanowię zaakceptować towarzyszącą życiu nieprzewidywalność, z ekscytacją i dziecięcą ciekawością oddać biegowi rzeki zdarzeń.

Po latach konwersacji z moim ego- w końcu doszliśmy do konsensusu i me serce objęło ster na drodze życia.

 

Teraz już wiem, jak bardzo hamowałam naturalny, cudowny przepływ tego, co usilnie starałam się kontrolować.light2

Teraz już wiem, że jest jak najbardziej ok. nie wiedzieć niczego.

Teraz już wiem, że nie ma sensu malować w swej głowie wieloletnich życiowych scenariuszy.

Teraz już wiem, że cokolwiek pragnę doświadczyć, wystarczy, że skupię się na swoim pragnieniu….

Teraz już wiem, że nie muszę pocić się i stresować -by wiedzieć-jak i kiedy wykreuję pożądaną przez siebie rzeczywistość.

Teraz już wiem, że Wszechświat nad wszystkim panuje i prowadzi nas do celu.

Teraz już wiem, że wystarczy ufać i kierować się sercem…

Teraz już wiem, że nie zboczę wówczas z drogi, zawsze będę podążać ścieżką swego przeznaczenia…

A mój wspaniały, zrelaksowany wówczas umysł- może skoncentrować się na tym, do czego został stworzony- czyli na logicznym poruszaniu się w otaczającej mnie codzienności 🙂

podziel się

W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.

Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.