1 stycznia zaczynamy roczny Kurs Cudów. Przyłącz się
Przyłączam sięCo jakiś czas budzi się we mnie wielka potrzeba ponownego powrotu do tematu naszych dzieci, do ich wychowania. Dzieje się tak, ponieważ- kwestię wzrostu świadomości rodziców- uważam za sprawę absolutnie kluczową- jeśli naprawdę pragniemy, by nasze dzieci mogły kiedyś cieszyć się dużo bardziej spełnionym życiem, by miały odwagę być w pełni sobą.
Powodów, dla których tak właśnie czuję- jest zapewne wiele. Jedynym z nich jest zapewne fakt, iż ja sama od wielu lat staram się dotrzeć do, zrozumieć, zaakceptować oraz ostatecznie uleczyć wszelkie hamujące dostęp do szczęśliwego życia, zaprogramowane w dzieciństwie przekonania, wzorce, zależności.
Nie piszę tego, by winić swych rodziców za nieumiejętne podejście do kwestii mojego własnego wychowania, gdy to ja byłam małym dzieckiem.
Każdy robi tyle, na ile jest go w danym momencie stać i niestety smutnym faktem jest to, iż 99% rodziców/opiekunów- nie potrafi wychowywać swojego dziecka w sposób, który ułatwiłby im przyszłe funkcjonowanie w dorosłości.
A dlaczego tak się dzieje?
To naturalny przebieg zdarzeń…oni również byli w dany sposób wychowani, ich rodzice również byli mocno uwarunkowani, postępowali jakby na- jak ja to określam- na autopilocie, gdyż kontrolę nad ich zachowaniem całkowicie objęły zakodowane w dzieciństwie mechanizmy.
W obecnych czasach- coraz większa liczba ludzi na danym etapie życia doznaje poszerzenia swej świadomości, nagle stopniowo zaczyna doszukiwać się istniejących w nich, niekorzystnych przekonań, zaprogramowanych reakcji.
Co dalej za tym idzie- mamy już dużo większy dostęp do wszelkiego rodzaju poradników, artykułów, szkoleń czy też nagrań ludzi poruszających tematykę świadomego wychowania.
Wszystko to jest niezwykle budujące i pozytywne. Coraz więcej rodzin decyduje się i naprawdę angażuje w proces świadomego wychowania ich dzieci, zaczyna traktować je z szacunkiem jakim darzą każdą inną napotkaną w życiu osobę.
Są też oczywiście przeciwnicy tego stosunkowo nowego nurtu- którzy twierdzą, iż takie ‘oświecone’ edukowanie naszych potomków- sprawia, iż brak im dobrych manier, samodyscypliny i posłuszeństwa.
Być może na przykładzie niektórych dzieci- można w pewnym stopniu zgodzić się z tego typu teorią, jednakże musimy równocześnie zadać sobie tutaj pytanie:
Czy naprawdę uważamy, że zastraszanie naszych dzieci, karcenie czy poniżanie- choć być może skuteczne, to jednak jest, powinno być metodą, która wprowadziłaby wymaganą przez nas dyscyplinę.
Oczywiście, że gdy je straszymy, mówimy że ‘jak się nie uspokoją, to zaraz dostaną po tyłku’ – zadziała, sprawi, że dziecko poczuje w sobie przypływ strachu i podporządkuje się wszelkim naszym oczekiwaniom.
Czy zdajemy sobie jednak sprawę z tego, iż ten lęk z nimi pozostanie już na zawsze, będzie towarzyszył im również w dorosłym życiu, a dokładniej mówiąc tak długo- dopóki się nie zorientują, że kierują nimi pewnego rodzaju schematy i nie zechcą się sobie dokładniej przyglądnąć, przeanalizować, czyli jednym słowem przystąpić do świadomego procesu rozwoju osobistego.
W innym wypadku, będą cierpieć, gdyż nie będą w stanie zrozumieć dlaczego dany schemat nieustannie przewija się w ich życiu, nie będą wiedzieć jak to zmienić, jak być w końcu spełnionym i radosnym każdego jednego dnia, a nie tylko gdy akurat los nam sprzyja.
Nie piszę tego, by straszyć czy pouczać. Sama jestem matką 3 letniej dziewczynki i już w momencie jej narodzin pogodziłam się z tym, iż zapewne w mniejszym lub większym stopniu ‘skrzywię’ jej czystą, niczym nie zniekształconą psychikę, zapewne dzięki mojej osobie zakorzeni sobie kilka wyraźnych uwarunkowań, nie jestem w stanie tego uniknąć, jestem tylko człowiekiem.
Ponieważ, jednak- z jakiś powodów- było dane mi głębsze zrozumienie i rozszyfrowanie zagadnień z zakresu psychoanalizy, występujących w naszym życiu zależności- czuję się w pewnym sensie zobowiązana, by choć próbować wychowywać ją tak, by czuła się szanowana, bezpieczna, wartościowa i przede wszystkim kochana.
Wy, jako rodzice, sami decydujecie o podejściu do własnego dziecka, sami dobrze wiecie i czujecie co jest dla niego najwłaściwsze.
Potraktujcie to, więc, jedynie jako coś nowego, interesującego, coś co może- choć wcale nie musi- przypaść Wam do gustu, stać się częścią Waszego procesu wychowawczego.
Chciałabym również dodać, iż dzieci w zupełnie odmienny sposób rozumieją to w jaki sposób je traktujemy. Inaczej to czują i dlatego też, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie mogą być konsekwencje naszego nieświadomego ich traktowania.
Chcemy o nie dbać, robimy wszystko, co w naszej mocy, by wyrosły ‘na ludzi’, by były silne i odporne i dały radę w późniejszym, twardym świecie.
Robimy to z miłości i z ….niewiedzy.
Myślimy że robimy coś pozytywnego, gdy są smutne i płaczą, a my nieustannie im powtarzamy, żeby się nie mazgaiły, lub w przypadku chłopców- że to nie wypada.
Tymczasem one kodują sobie, że łzy i okazywanie bólu, emocji to coś nieakceptowanego i stopniowo, powoli odcinają się od ich czucia, wyrażania. W ich miejsce może pojawić się złość i agresja, której nie będą kiedyś rozumiały.
Wydaje nam się, że robimy coś dobrego, gdy wielokrotnie krytykujemy i potępiamy ich swobodne wyrażanie własnych potrzeb. No bo przecież to nietaktowane, by mówić otwarcie o tym, czego chcemy, zwłaszcza gdy jest się w towarzystwie innych ludzi.
One natomiast rozumieją, że nie wolno im wyrażać samego siebie i stopniowo uczą się, by tego już nigdy nie robić, by lepiej być cicho….
Jesteśmy pewni, że gdy na nie krzyczymy, czy damy klapsa, ukażemy- one będą zdyscyplinowane, lepiej wychowane, posłuszne.
Tymczasem one nieświadomie włączają u siebie mechanizm, który już zawsze będzie je blokował mówiąc, że nie są warte, że zasługują na bycie karanym, że powinny czuć się winne, że nie należy im się szacunek…
I również, gdy uderzą się w pobliski stolik- mówimy 'A ty, niedobry stolik!’- z udawana złością w głosie i wymachujemy ręką udając, że dajemy stolikowi klapsa. Myślimy, że to takie niewinne, że odwróci po prostu uwagę dziecka od chwilowego bólu.
A jednak i to pozornie nieszkodliwe doświadczenie kreuje w ich psychice przekonanie, iż gdy coś się im kiedykolwiek wydarza, czego nie lubią- powinny automatycznie reagować złością, a nawet uderzać.
A gdy na siłę staramy się wepchać im kolejną porcję obiadku, nie mogąc zaakceptować, że one po prostu nie są teraz głodne. Gdy je szantażujemy, mówimy że jeśli nie zjedzą, to zabierzemy im ulubioną zabawkę, wstawimy do kąta, ukarzemy…co się wówczas dzieje…?
Otóż, wpajamy im wówczas, iż nie mają prawa do własnego zdania, że muszą być w życiu posłuszne, zgadzać się na to, czego inni sobie życzą, co im dyktują….
Mogłabym tak pisać bez końca, przytaczając przykład za przykładem, ale nie takie miałam zamiary.
Chciałam jedynie pokazać Wam- o co właściwie chodzi w świadomym wychowaniu.
Zaczęłam -co prawda- od demonstrowania negatywnych skutków naszego nieświadomego postępowania. Zrobiłam to po to, by pokazać- jak wielkie konsekwencje mogą mieć nasze najmniejsze, najdrobniejsze błędy wychowawcze.
A samo świadome wychowanie to nic innego jak tylko traktowanie naszych dzieci tak, by czuli się szanowani, kochani, rozumiani, wspierani, bezpieczni, wartościowi…
Nie wymagajmy od siebie żadnych cudów, nie bądźmy w stosunku do siebie zbyt wymagający, nie wariujmy z samego faktu posiadania tej wiedzy, z samego faktu bycia świadomym.
Pamiętam, że ja początkowo czułam się- w pewnym stopniu- przytłoczona poczuciem ciążącej na mnie odpowiedzialności za życie, całą dorosłość mojego potomka.
Potem, jednak, zrozumiałam że każdy z nas ma przejść przez pewne, nawet te bolesne, doświadczenia. Tylko w ten sposób możemy wzrastać, nasze Ja może ulegać ciągłej ekspansji, zyskujemy to wewnętrzne ‘coś’, wiedzę, której nie zastąpi żadna książka, szkolenie czy nauczyciel. Rozumiemy, bo przeżyliśmy i tak też z całą pewnością będzie w przypadku naszych dzieci.
Możemy zrobić jedynie tyle, na ile samych nas stać. Sam fakt zdawania sobie sprawy z tego typu zależności- z całą pewnością przyczyni się do wielu pozytywnych zmian w procesie kształtowania ich psychiki.
I z tym oto właśnie pozytywnym akcentem pozostaję na co dzień, jednocześnie starając się świadomie wychowywać moją córeczkę.
I jestem szczęśliwa, że mogę jej podarować choć tyle…
Że mogę świadomie wybrać za każdym razem, gdy mnie zdenerwuje- by nie krzyczeć, nie poniżać, nie krytykować- lecz spokojnie przykucnąć przy niej i patrząc w oczy tłumaczyć tak, jakbym rozmawiała z równym mi partnerem.
I jeszcze, że gdy nie chce dziś zjeść obiadu, który przygotowywałam specjalnie dla niej od rana- odpuszczę jej, dam jej poczuć, że ma prawo głosu, że jej zdanie też się liczy, że jest szanowana i może swobodne wyrażać swoje preferencje…
A co najlepsze…to założę się, że i tak za chwilę wróci chichocząc, że jej brzuszek już zgłodniał i marzy o tej mojej pysznej pomidoróweczce… 🙂
W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.
Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.