Blog

Wychodząc poza nawyki

30 lipca, 2020 / Bez kategorii by

Rozwój i zmiana zachodzi wtedy, gdy wychodzimy poza siebie- poza swoje dotychczasowe nawyki, impulsy, wybory, myśli i w konsekwencji- doświadczenia.

Uwarunkowany do danego trybu funkcjonowania umysł, uwarunkowane do automatycznych odruchów ciało, zaprogramowane reakcje- są ciągłym powielaniem przeszłości, tego co już znamy. Prowadzą więc do znanej, przewidywalnej przyszłości. A przecież chcemy ją zmienić na lepszą.

By to naprawdę zrobić musimy dać sobie szansę i codzienne być ze sobą w dyskomforcie nie podążania za tym, co chce się w nas nawykowo odpalić. W różnych okolicznościach dnia przychodzi do nas automatyczna reakcja- by coś zrobić, powiedzieć, martwić się, przewidywać, porównywać, oceniać,  coś zrobić z tą emocją, zapewnić sobie bezpieczeństwo i miłość. Jest to tak mocno w nas wprogramowane, tak bliskie, tak znane, że kojarzymy to z naszą tożsamością, skórą, czymś naturalnym. Momentem, w którym poprzez uważność zaczynamy widzieć, że dane reakcje, zachowania, wybory nam nie służą- uświadamiamy sobie, że jeśli chcemy być szczęśliwi- musimy nauczyć się poza nie, poza siebie takim jakim byliśmy do tej pory- wychodzić.

Nie będę kłamać, że jest to proste. Wiele osób polega tu, gdzie po przyjemnościach gromadzenia wiedzy  i różnych teorii- wiemy, że czas już zacząć tym żyć. Zawsze pojawia się opór, w różnej postaci i  poprzez odczucia ciała, fale gorąca, złości, smutku, frustracji, zmęczenia, braku koncentracji i wielu innych zabiegów- będzie próbował nas odwieść od pozostania w konsekwencji. Wielu ma tu słomiany zapał, wielu nie potrafi wytrwać. Jest to zrozumiałe, bo choć chcemy lepszego życia to jednak o wiele prościej jest być w tym, co znane, zaprogramowane. Nie kosztuje nas to wysiłku, jakby samo się dzieje- znane słowa i zachowania same się w nas dzieją, dokonujemy wciąż podobnych wyborów. Jakby płynęło. No i może i płynie, ale świadoma siebie osoba zaczyna widzieć, że nie jest to lekki, sprzyjający nam przepływ, ale raczej sterowany przyzwyczajeniem i lękiem automat. Nie możemy uwierzyć, że tak zdołał nami zawładnąć. Czujemy złość i bezsilność mieszane z falami nadziei, że możemy to zmienić. I potem kolejna próba, by wyjść poza siebie i następny powrót do tego, co komfortowe, bo znane. I tak w kółko- przez jakiś czas, ale czasem nawet i całe życie.

Życia nie obchodzi jak długo tu będziemy. Tak naprawdę nikt nie ma tu nic do tego- oprócz nas samych. To nasz indywidualny wybór, dojrzałość, gotowość. Jeśli tylko chcemy możemy to kółko utrzymywać przy życiu nawet i w nieskończoność.

Zauważyłam, że dzieje się tak aż do chwili, gdy już wystarczająco wiele razy wycofaliśmy się, wróciliśmy i znów był żal, złość, kolejna nadzieja. W końcu mamy dość. Jest to poddanie, ale nie jest bezsilne- wręcz przeciwnie- ogrom w nim mądrości i siły.

To tak jakbyśmy nagle o milimetr więcej, głębiej pragnęli szczęścia niż komfortu tkwienia w tym co pozornie bezpieczne i wygodne, bo znane. Komfort znajomego i przewidywalnego zaczyna tracić na wartości, przestaje się opłacać, bo tracimy o wiele więcej, cały ten niezmierzony potencjał, życie za których tak tęsknimy.

Przed chwilą skończyłam poranną medytację. Ostatnio zaczęłam wybierać dłuższe, godzinne. Zauważyłam, że kiedy jestem w tych krótkich, kilku minutowych to mój system jakby się już z tym pogodził wiedząc, że to szybko minie. Nie uczy mnie to niczego, jedynie delikatnie koi. Sprawa wygląda inaczej kiedy chcę nauczyć swoją głowę i ciało, że to ja wybieram, a nie nawyk. Odkryłam, że jest to dla mnie możliwe między innymi poprzez długie medytacje, przy dźwiękach muzyki, które nie mam pojęcia kiedy dobiegną końca. Mój umysł się w tym naprawdę miota. Drażniące całe moje wnętrze myśli o tym kiedy, za ile to się skończy, zalewające naprzemiennie fale pełne zniecierpliwionego gorąca, a potem złości. Czuję się jakbym miała zaraz eksplodować, a potem znów napływa chwilowy spokój i tak w kółko. Ego się wierci, walczy, próbuje coś ugrać, namawia, że już wystarczy, że to już wystarczająco długo. Wiem, że mam tendencję do tego, by odpuszczać przy końcu. Wiem, że tylko tak, będąc w tym płonącym dyskomforcie- mogę nauczyć się wychodzić poza ten nawyk, a potem przenieść go do różnych sfer życia.

Medytacja to jedno, to świetne pole treningu, bardzo ważne w moim uznaniu. Prawdziwa ‘zabawa’ zaczyna się w codziennym życiu. Te wszystkie chwile, w których pojawia się chęć danego zachowania, powiedzenia czegoś, wyboru. Wiemy, że nie jest to dla nas dobre i teraz naszą rolą jest nie reagować tak nawykowo. Nie jest to proste i jednocześnie jest to najcenniejsza rzecz, najważniejszy wybór jakiego możemy dla siebie dokonać. To nie w teorii, ale praktyce codziennych sytuacji uczymy się wychodzić poza siebie i tak oto ani się obejrzymy, a realnie, tak naprawdę ciesząco- stajemy się nową osobą, dokonujemy innych wyborów, mamy inne doświadczenia, nasze życie naprawdę się zmienia. Jest to proces, najważniejszy do jakiego chyba człowiek może się stawić.

Po latach teoretyzowania, podchodów i wycofywania- 3 lata temu w końcu sama w niego weszłam i nim teraz żyję. To dlatego, w tej dojrzałości, kilka miesięcy temu powstał program Kobieta Kompletna.  W nim już nie analizujemy, ale właśnie- poprzez szereg z życia wziętych sytuacji uczymy się być tą nową, bliską sobie, działającą z miłości do siebie i życia osobą. Takiego życia życzę każdemu i wiem, że każdy z nas świadomie bądź jeszcze nie- zmierza w tym właśnie kierunku, ku pełni i kompletności swojego życia.

podziel się

W każdy wtorek wysyłam inspirujący newsletter oraz zapowiedź niedzielnego live.

Plus – o wszystkim dowiadujesz się pierwsza/-y.